piątek, 31 października 2008

Przed przerwą świąteczną



Ostatnie dwa dni były trudne, ponieważ realizowaliśmy scenę finałową noweli o chłopcu, którego gra Modest Ruciński. W scenie tej - na jednym z warszawskich osiedli - brali udział antyterroryści, policja, kilkanaście samochodów, kilkanaście sztuk broni, pirotechnik, dodatkowa kamera oraz specjaliści od efektów specjalnych, a jej realizacja zajęła nam półtora dnia. Opłacało się, reżyser był zadowolony. To oczywiście nie koniec, wczoraj wieczorem do innej sceny znów używaliśmy specjalnego, bezpiecznego kija bejsbolowego, tworzyliśmy efekt sikania, a na koniec wezwaliśmy karetkę i radiowóz. Kończyliśmy po dwudziestej prosząc mieszkańców osiedla o jeszcze odrobinę wyrozumiałości i chwilę ciszy. 'Oddajcie nam parking' - pokrzykiwali. Rzeczywiście, przez dwa dni blokowaliśmy im dojazd i kilka miejsc na parkingu. Ale dzisiaj już damy im spokój, jeszcze tylko kilka scen na klatce schodowej i wchodzimy do mieszkania. Żadnych kaskaderów, żadnych strzałów ani jazdy z piskiem opon. Kilka prostych scen i cztery dni przerwy świątecznej. Przydadzą się, na 23 dni od rozpoczęcia zdjęć mieliśmy 19 dni zdjęciowych. Czas odpocząć :-)

wtorek, 28 października 2008

Czasoprzestrzeń

W zeszłym tygodniu mieliśmy zdjęcia nocne. Zaczynaliśmy około szesnastej i kończyliśmy z nadejściem świtu. W tym tygodniu jest zupełnie odwrotnie - dziś pojawiliśmy się na planie przed świtem a skończyliśmy tuż po zachodzie słońca. Zmiana czasu z letniego na zimowy została uwzględniona w planie pracy. Takie to już życie filmowca - uwarunkowane ekspozycją. I nieustanną walką z czasem: albo zbyt szybko robi się jasno, albo zbyt szybko się ściemnia.

Pierwsze dziesieć dni zdjęciowych spędziliśmy w nieogrzewanym szpitalu, a potem zaczęły się plenery. Dwanaście godzin w plenerze, to wystarczająco dużo by przemarznąć. Aktorzy dzielnie towarzyszą nam w niedoli i wcale nie mają lepiej - Boguś Linda całą noc pozwalał się bić a Lidia Sadowa pozowała nago w nieogrzewanej pracowni malarskiej.

Czasoprzestrzeń naszego planu filmowego jest prawie tak samo skomplikowana, jak czasoprzestrzeń filmu, który tworzymy.

sobota, 18 października 2008

Świerszcze

Ze szpitalem pożegnaliśmy się w sobotę, dużą sceną umierania oraz dokrętkami świerszczy. Rekwizytor przygotował ich całe pudło. Tak więc świerszcze 'grały' nam wszędzie: na kafelkach, na lampie, na łóżku, pościeli i na twarzy Bogusława Lindy, który jak zwykle znosił to ze stoickim spokojem i bez mrugnięcia okiem  ;-)

Pracownia malarska

W pracowni malarskiej na Pradze spędziliśmy dwa dni, a właściwie noce. Zaczynając zdjęcia po południu a kończąc grubo po północy, przestawiliśmy się na nocny tryb życia.
Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by dobrze się przygotować do każdej ze scen. Dlatego też proste sceny, bezdialogowe mogliśmy realizować na kilka sposobów, z wielu ustawień, bawiąc się scenografia czy rekwizytem. Podobnie te trudniejsze - emocjonalne - jak na przykład rozmowa ojca z córka (nieocenieni Krzysztof Stroiński i Lidia Sadowa) podczas której wzruszona ekipa uroniła kilka łez, czy spotkanie przyszłego zięcia z przyszłym teściem (Bogusław Linda z Krzysiem Stroińskim) kiedy łzy pojawiały się u ekipy ze śmiechu. Być może to zapach farby olejnej i otoczenie blejtramów tak na wszystkich wpłynęło, a być może to taka praca po prostu jest.

środa, 15 października 2008

Filmowa analiza moczu

Jak się filmowo zesikać? Żeby było widać, trzeba przeanalizować problem grawitacji oraz barwę moczu, przygotować odpowiednie rekwizyty i zatrudnić specjalistycznych konsultantów. A niektórzy zastanawiali się nawet, jaki ów mocz może mieć związek z pokarmem spożywanym wcześniej na wizji. W każdym razie filmowe oddawanie moczu wcale nie jest takie proste - scenę realizowaliśmy prawie trzy godziny. Zdecydowanie łatwiej poszło nam ze sceną wzwodu, tu wynik to jedynie półtorej godziny ;-)))

wtorek, 14 października 2008

Mniej znaczy więcej

Ile można powiedzieć nie mówiąc nic? I ile zrobić będąc nieruchomym? A ile można zobaczyć, nie ruszając oczami? Kąt widzenia jest wyjątkowo duży wbrew pozorom. Polecam doświadczenie - patrz nieruchomo. Rola malarza, którą odgrywa Bogusław Linda wymaga takiego właśnie treningu. I dlatego dzień minął pod znakiem okładów i maści na oczy dla Bogusia. Niby nic, a kosztuje wiele.

poniedziałek, 13 października 2008

Ryszard Francman

Gościem na planie '3 minut' był dzisiaj Ryszard Francman. W jego dorobku można znaleźć takie tytuły jak: 'Jak rozpętałem drugą wojnę światową', 'Pan Wołodyjowski', 'Noce i dnie', 'Akademia Pana Kleksa', 'Pan samochodzik i niesamowity dwór', 'Kingsajz', 'Piraci' czy 'Pianista' Polańskiego. Jednym słowem historia polskiego kina i początki polskiej kaskaderki. U nas Ryszard Francman spadał z łóżka a potem kłócił się z drugim reżyserem, że nie jest Panem Ryszardem, tylko 'Rico'.
Ów 'Rico' ma sześćdziesiąt pięć lat i jest czynnym kaskaderem. To budzi respekt.

piątek, 10 października 2008

Dzwonek i żywioły




Dzwonek świrował i nie było osoby, która nie zechciałaby go pogłaskać. Dzwonek bowiem jest psem - jednym z głównych bohaterów filmu - i miał dzisiaj swój pierwszy dzień zdjęciowy. Dość trudny, bo musiał zagrać własne zwłoki w otoczeniu ognia i wody. Tak więc mieliśmy dziś na planie zwierzę, pożar i strumienie wody, a na koniec pojawił się Bogusław Linda w peruce do akceptacji. I okazało się, że Boguś Linda wygląda w długich włosach naprawdę spoko ;-)

czwartek, 9 października 2008

Krok po kroku

Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem kroków: męskich, żeńskich, wolnych, szybkich, zdecydowanych i niepewnych. Cały dzień skupialiśmy się na brązowych, wypastowanych butach Krzysztofa Stroińskiego i zielonych glanach Lidki Sadowej. Poza tym - co scena to zmiana kostiumów. I tylko statyści ciągle w tych samych pidżamach i podomkach - na inwalidzkich wózkach, w chodzikach i o kulach - mijali naszych bohaterów niespiesznie. A w przerwie obiadowej - echem po okolicy odbiło się sto lat. Dziś Krzysztof Stroiński obchodził swoje urodziny - tak wyglądał jego pierwszy dzień na naszym planie ;-)

środa, 8 października 2008

Pierwszy





Pierwsze konie za płoty i poszły koty po betonie, jak to powiedział dziś Modest Ruciński po zrealizowaniu swojej sceny - pierwszej sceny pierwszego dnia zdjęciowego na planie filmu fabularnego Macieja Ślesickiego 'Trzy Minuty'. Początki zawsze są trudne: ekipa musi się poznać, trzeba sprawdzić sprzęt, rozpakować kostiumy, make-up i zgrać wspólne działania. Film to gra zespołowa i przy każdej produkcji jej reguły są trochę inne. Kto będzie opisywał kasety? Kto ucharakteryzuje psa? I ile osób liczy ekipa? Na tego typu pytania musieliśmy sobie dziś odpowiedzieć. Ale z czasem było coraz przyjemniej mimo, że Mateuszowi Damięckiemu i Joasi Turkowskiej pociekły z oczu łzy. Oczywiście na potrzeby sceny. Pracowaliśmy w nieczynnym szpitalu, brak ogrzewania mocno dał się wszystkim we znaki. Jednak sprawnie zrealizowaliśmy plan dnia kończąc zdjęcia przed czasem. 'Nie cieszcie się, nie zawsze tak będzie' ostrzegał reżyser. Wyglądał na zadowolonego:-)